IMHO nie da się tego tytułu przetłumaczyć tak, żeby było idealnie, więc z tego wszystkiego też najlepiej pasuje mi to, co zaproponowało Waneko. Też w pierwszej chwili źle to dla mnie brzmiało przez przyzwyczajenie do oryginalnej nazwy. No ale w końcu to kulinarne pojedynki, nie żadne wojny czy rewolucje, więc nie da się tego inaczej ugryźć.
Inna kwestia, że jestem przeciwny tłumaczeniu tytułów w ogóle. Głównie dlatego, że wszystko przetłumaczone na ojczysty język nagle traci swój urok i okazuje się banalne, a po części też dlatego, że tytuły też są nieodłączną częścią dzieła i inwencją własną autora, nawet jeżeli skłądają się z prostych słów. Nie da się też nie wspomnieć o braku porozumienia kiedy na całym świecie w każdym kraju dana rzecz ma inną nazwę. Analogiczna sytuacja jak kupienie mapy obcego nam kraju z polskimi nazwami miast, albo tłumaczeniem imion i nazwisk historycznych postaci.
Gdyby trzymać się tej zasady to gralibyśmy w takie gry jak Pola Wojny Jeden, Łupieżca Grobowców czy Potrzebę Prędkości: Przesunięcie. Albo to co Czesi zrobili z Breaking Bad - Piernikowy Tatko. Zresztą my też mamy swoją Szklaną Pułapkę czy Wirujący Seks.
Cieszy mnie więc to, że Waneko nie tyko zostawia angielskie tytuły jeżeli takie były w oryginale, ale też czasami zostawia japońskie nazwy - w końcu mamy Ao No Exorcist, Kuroshitsuji, Tasogare Otome X Amnesia czy Sekaiichi Hatsukoi. Dlaczego by więc nie wydać normalnie tak jak autor miał na myśli, czyli Shokugeki no Souma? Tym bardziej, że Shokugeki to też jakieś słowotwórstwo. No ale jak już muszą tłumaczyć japoński tytuł, to niech będą już te kulinarne pojedynki, tragedii nie ma.