Silver Spoon - wątek o tłumaczeniu
-
- Status: Offline
Dołączam do zwolenników wsiokaczenia mowy bez zagłębiania się w konkretną gwarę. Za dużo rozbieżnych zdań na ten temat, skojarzeń z określonym regionem Polski (a nie z wsiami japońskimi) i generalnie jest to niepotrzebnie zobowiązujące. Moim zdaniem najlepiej jak tłumacz weźmie sprawę na intuicję, wspomagając się ambitnymi swojskimi serialami i filmami. ^^
A swoją drogą, jestem z Opolszczyzny (choć rodzina z Lwowa) i nieprawdą jest, że mówią na tutejszych wsiach (tylko) po śląsku. Rzadko, zdarzają się pojedyncze 'wpadki' jak 'ja' miast 'tak', 'ino', czy 'kaj' (to sama stosuję) i tyle. No i może niektórzy mówią na pampuchy 'buchty', hehe.
A na 'pole' to i ja wychodzę, choć sama nie wiem ile w tym powagi, ile żartu. ^^
A swoją drogą, jestem z Opolszczyzny (choć rodzina z Lwowa) i nieprawdą jest, że mówią na tutejszych wsiach (tylko) po śląsku. Rzadko, zdarzają się pojedyncze 'wpadki' jak 'ja' miast 'tak', 'ino', czy 'kaj' (to sama stosuję) i tyle. No i może niektórzy mówią na pampuchy 'buchty', hehe.
A na 'pole' to i ja wychodzę, choć sama nie wiem ile w tym powagi, ile żartu. ^^
- Alzea
- Weteran
- Posty: 1379
- Rejestracja: wt kwie 09, 2013 11:46 am
- Gender:
- Status: Offline
pampu-co...? O.o Watpie, że to wpadkami nazwac można, Ślązacy są raczej dumni ze swojego pochodzenia, jezyka itd. Choc ogólnie coraz cześciej sie spotyka, że jeśli mówisz do mnie polsku to bede rozmawial z toba po polsku, nie po śląsku (acz pewnych wstawek nie da sie uniknąc) ;P Jeśli moge spytac, w takim razie opolszczyzna, a dokładnie skąd?^^swoją drogą, jestem z Opolszczyzny (choć rodzina z Lwowa) i nieprawdą jest, że mówią na tutejszych wsiach (tylko) po śląsku. Rzadko, zdarzają się pojedyncze 'wpadki' jak 'ja' miast 'tak', 'ino', czy 'kaj' (to sama stosuję) i tyle. No i może niektórzy mówią na pampuchy 'buchty', hehe.
- dejikos
- nołlife
- Posty: 2710
- Rejestracja: czw sie 10, 2006 2:04 pm
- Gender:
- Kontakt:
- Status: Offline
- Alzea
- Weteran
- Posty: 1379
- Rejestracja: wt kwie 09, 2013 11:46 am
- Gender:
- Status: Offline
Powiem tak, wiem czym są buchty, ale pierwszy raz słysze taką ich nazwe. Już szybciej pampuchy kojarzą mi sie właśnie z takimi wielkimi kapciami w kształcie głów zwierzaków, piłek, łap zwierzecych itd., ale to i tak nazywa sie bambosze, wiec nie wiem. Co region to inaczej, ale jako, że zarówna ja jak i Gośc jesteśmy z opolskiego to sie dziwie D:
Ostatnio zmieniony śr sie 14, 2013 10:55 pm przez Alzea, łącznie zmieniany 2 razy.
- dejikos
- nołlife
- Posty: 2710
- Rejestracja: czw sie 10, 2006 2:04 pm
- Gender:
- Kontakt:
- Status: Offline
-
- Status: Offline
Zależy jeszcze od części Opolszczyzny, bo u nas na wschodniej (strzeleckie, kędzierzyńskie) dużo więcej Ślązaków niż w okolicach Nysy i Brzegu, które należą już do Dolnego Śląsku i na których już prawie nie ma autochtonów (że się pochwalę mądrym słówkiem mojego wykładowcy xD). Jak wy hadziaje (użyte tu nieobraźliwie!) mówicie, to już nie wiem xDA swoją drogą, jestem z Opolszczyzny (choć rodzina z Lwowa) i nieprawdą jest, że mówią na tutejszych wsiach (tylko) po śląsku.
Ale, żeby nie offtopować - co wybierzecie będzie dobrze, byleby zajeżdżało wsią
Dyć!Ślązacy są raczej dumni ze swojego pochodzenia, jezyka itd.
- Alzea
- Weteran
- Posty: 1379
- Rejestracja: wt kwie 09, 2013 11:46 am
- Gender:
- Status: Offline
No ja właśnie K-K to i sie dziwie, bo wszedzie w okolicznych wsiach tylko śląski ;P Brr, hadziaje, nie lubie tego słowa, ale nie ma nawet co zaczynac, bo to długi wywód by był, dlatego kończymy offtopDarya pisze:Zależy jeszcze od części Opolszczyzny, bo u nas na wschodniej (strzeleckie, kędzierzyńskie) dużo więcej Ślązaków niż w okolicach Nysy i Brzegu, które należą już do Dolnego Śląsku i na których już prawie nie ma autochtonów (że się pochwalę mądrym słówkiem mojego wykładowcy xD). Jak wy hadziaje (użyte tu nieobraźliwie!) mówicie, to już nie wiem xD
Czekam niecierpliwie na jakieś informacje co Waneko postanowi :>
-
- Status: Offline
-
- Status: Offline
Okej, no to po kolei.
Żarty tłumaczyć dosłownie, czy przekładać na "nasze"?
Jeśli ktoś jest obcykany w japońskiej popkulturze, to może czuć się "oszukany", że w mandze widzi typowo polskie wstawki. Z drugiej strony, manga powinna być powszechna, a nie przeznaczona tylko dla wybrańców.
Moim zdaniem należy przekładać, żeby były zrozumiałe dla mas, ale bez przesady. Bezwzględnie należy unikać odwołań do polskich miejscowości ("piździ jak w kieleckim", "nie od razu Kraków zbudowano", itp.). Mnie również drażni odnoszenie się w mangach do polskich "celebrytów", jak Doda, Górniak, czy Gołota (ale zapewne jestem w mniejszości).
Tytuł.
Silver Spoon z polskim podtytułem mi pasuje.
Gwara czy wiejskie wstawki.
Jestem zdecydowanie za śląską gwarą. W Love Hina wyszło to fantastycznie. Lilka zaproponowała kaszubski - odradzam, prawie pół życia spędziłem na kaszubskiej wsi, ale czasem jak babcia zaczyna z kimś dyskutować, czystą kaszubszczyzną, to niewiele z tego rozumiem (Lilka - Kartuzy czy Kościerzyna?:P).
Tam gdzie mieszkałem na co dzień używało się "jo", wychodziło na dwór, a "buchty" oznaczały zupełnie co innego niż twierdzi wujek Google .
Żarty tłumaczyć dosłownie, czy przekładać na "nasze"?
Jeśli ktoś jest obcykany w japońskiej popkulturze, to może czuć się "oszukany", że w mandze widzi typowo polskie wstawki. Z drugiej strony, manga powinna być powszechna, a nie przeznaczona tylko dla wybrańców.
Moim zdaniem należy przekładać, żeby były zrozumiałe dla mas, ale bez przesady. Bezwzględnie należy unikać odwołań do polskich miejscowości ("piździ jak w kieleckim", "nie od razu Kraków zbudowano", itp.). Mnie również drażni odnoszenie się w mangach do polskich "celebrytów", jak Doda, Górniak, czy Gołota (ale zapewne jestem w mniejszości).
Tytuł.
Silver Spoon z polskim podtytułem mi pasuje.
Gwara czy wiejskie wstawki.
Jestem zdecydowanie za śląską gwarą. W Love Hina wyszło to fantastycznie. Lilka zaproponowała kaszubski - odradzam, prawie pół życia spędziłem na kaszubskiej wsi, ale czasem jak babcia zaczyna z kimś dyskutować, czystą kaszubszczyzną, to niewiele z tego rozumiem (Lilka - Kartuzy czy Kościerzyna?:P).
Tam gdzie mieszkałem na co dzień używało się "jo", wychodziło na dwór, a "buchty" oznaczały zupełnie co innego niż twierdzi wujek Google .
-
- Status: Offline
-
- Status: Offline
W sumie co racja, to racja. W Białym dość mocno słychać zaciąganie, chociaż osoby z Łomży, które poszły na polonistyki albo inne lingwistyki, mówiły, że i u nich od razu ćwiczeniowcy poznali skąd są... po zaciąganiu właśnie . Przejęłam się tym w sumie i przeprowadziłam ankietę wśród swoich niepodlaskich znajomych, i nikt u mnie zaciągania nie stwierdził, ale nie wiem na ile to prawda, a na ile chcieli być mili xD (sama zauważyłam tylko, że "nie" u mnie ma dwie sylaby "nie" i "e" - mówię "nie-e" ). Ale fakt faktem, trudno to jakoś po ludzku zapisać. Kurpiowskiego nie polecam, chociaż na wiejską gadkę nadaje się chyba idealnie - kiedyś w podstawówce musiałam się jakiejś historii kurpiowszczyzny nauczyć w gwarze i do dziś pamiętam pierwsze zdanie: "Jek chto dziś przyjadzie z daleco na te nase Kurpsie, to sie cale ucieseć nie moze teni naseni ślicneni borani, tem śwezem pozietrzem i teni gościnneni ludziani, co tu od ziekow siedzo."Marei pisze:Śledzikowania w piśmie raczej nie zapiszesz, bo chodzi głównie o przeciąganie samogłosek i zmiękczanie spółgłosek, więc byłoby ciężko Ale uwierzcie mi, im bardziej na wschód, tym bardziej słychać jak się ludzie zaciągają.
Wolałabym coś w stylu "ogólnopolskiej gadki rolników z dziada-pradziada" jaką proponuje romanova, niż np. same śląskie wstawki, bo niestety nic z tego nie rozumiem.
Hehe, u mnie "pampuchy" mówi się na takie bułeczki robione na parze (chyba w Biedronce są takie) i względnie na racuchy xD. Pierwsze słyszę, żeby to miały być buty .Powiem tak, wiem czym są buchty, ale pierwszy raz słysze taką ich nazwe. Już szybciej pampuchy kojarzą mi sie właśnie z takimi wielkimi kapciami w kształcie głów zwierzaków, piłek, łap zwierzecych itd., ale to i tak nazywa sie bambosze, wiec nie wiem.
Ostatnio zmieniony pt sie 16, 2013 2:25 am przez treemore, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Adept
- Posty: 265
- Rejestracja: śr lip 26, 2006 3:29 pm
- Lokalizacja: Łódź
- Status: Offline
Szczególnie, że Śląsk kojarzy się raczej z przemysłem...treemore pisze:Wolałabym coś w stylu "ogólnopolskiej gadki rolników z dziada-pradziada" jaką proponuje romanova, niż np. same śląskie wstawki, bo niestety nic z tego nie rozumiem.
Też jestem za tym co proponowała romanova.
A u mnie "pampuchy" mówi się na pyzy, coś jak opisywała treemore. ;p
-
- Status: Offline
- usagisensei
- Wtajemniczony
- Posty: 750
- Rejestracja: śr sie 15, 2012 4:20 pm
- Lokalizacja: Koszalin
- Gender:
- Status: Offline
Pampuchy to takie pączki gotowane na parze.
A co to gwar to słabo się na nich znam choć ze wsi jestem. Ogólnie Zachodniopomorskie się kłania i stwierdzam szczerze, iż najlepiej będzie jeśli tłumacz faktycznie zrobi sobie seansik "Samych Swoich" oraz "Rancza" i nie przesadza. Gwary miejscowe nie będą tu moim zdaniem odpowiednie bo nie wszyscy będą rozumieć. Lepiej nieco uproszczony język wstawić ale nie za bardzo bo się jeszcze mieszkający na wsi poobrażają. Moja rodzina jest bardzo mieszana bo każde z dziadków z innej części Polski pochodziło ale rozmowy wszyscy prowadzą jakoś bez specjalnego gwarzenia. Zamiast "ciungnika" proponuję "traktor", u nas wychodzi się "w podwórko" albo "do obory/kurnika/świniarni", a co do pola to najczęściej "jedzie się w pole". To tylko moje zdanie ale chyba język wsi ziem odzyskanych byłby najlepszy bo zrozumiały dla wszystkich a jednak wiejski. Wszak tu musieli się ze sobą dogadać ludzie z całego kraju zebrani po wojnie do zasiedlenia. Typowe "Sami Swoi"
A co to gwar to słabo się na nich znam choć ze wsi jestem. Ogólnie Zachodniopomorskie się kłania i stwierdzam szczerze, iż najlepiej będzie jeśli tłumacz faktycznie zrobi sobie seansik "Samych Swoich" oraz "Rancza" i nie przesadza. Gwary miejscowe nie będą tu moim zdaniem odpowiednie bo nie wszyscy będą rozumieć. Lepiej nieco uproszczony język wstawić ale nie za bardzo bo się jeszcze mieszkający na wsi poobrażają. Moja rodzina jest bardzo mieszana bo każde z dziadków z innej części Polski pochodziło ale rozmowy wszyscy prowadzą jakoś bez specjalnego gwarzenia. Zamiast "ciungnika" proponuję "traktor", u nas wychodzi się "w podwórko" albo "do obory/kurnika/świniarni", a co do pola to najczęściej "jedzie się w pole". To tylko moje zdanie ale chyba język wsi ziem odzyskanych byłby najlepszy bo zrozumiały dla wszystkich a jednak wiejski. Wszak tu musieli się ze sobą dogadać ludzie z całego kraju zebrani po wojnie do zasiedlenia. Typowe "Sami Swoi"
-
- Status: Offline
Ja proszę o jedno - dajcie uroczej śwince Hachikena na imię Wieprzowinek <3
Jeśli dobrze się orientuję to w oryginalnej wersji prosiaczek miał na imię Butadon, co jest nazwą dania z wieprzowiny.
Co do gwary to jestem za tym, by postać mówiła normalnie, a gdzieniegdzie wtrącała lub akcentowała niektóre wyrazy. W ten sposób lekko zniekształca język, ale dalej wszyscy powinni ją zrozumieć, niezależnie od tego, z którego regionu Polski są.
Jako tytuł widzi mi się po prostu Silver Spoon, bez żadnych podtytułów i kombinowania.
Jeśli dobrze się orientuję to w oryginalnej wersji prosiaczek miał na imię Butadon, co jest nazwą dania z wieprzowiny.
Co do gwary to jestem za tym, by postać mówiła normalnie, a gdzieniegdzie wtrącała lub akcentowała niektóre wyrazy. W ten sposób lekko zniekształca język, ale dalej wszyscy powinni ją zrozumieć, niezależnie od tego, z którego regionu Polski są.
Jako tytuł widzi mi się po prostu Silver Spoon, bez żadnych podtytułów i kombinowania.
-
- Status: Offline
Mnie się prosiakowi widzi imię Kotlecik.
Jestem przeciwny wtrącaniu regionalizmów czy wiejskości w mowie. Nie wszystko, co jest w oryginale, musi zostać spolszczone; lepiej utracić część w tłumaczniu, niż zabić spolszczeniem. Japońskie postaci mówiące polską gwarą bardzo by mnie raziły. Czytał tu ktoś „Władcę Pierścieni” w tłumaczeniu Łozińskiego?
Poza tym używając regionalizmów można niechcący alienować niektórych czytelników. W FMA JPF-u (skoro już tu jest przywoływany) przeszkadzało mi słowo „wuja”. Nie znałem go wcześniej (pochodzi bodajże z wielkopolski) i dziwnie się czytało, jak Ed go używa.
Jako tytuł wolałbym raczej samo „Silver Spoon”, ale podtytuł mi nie przeszkadza.
Jestem przeciwny wtrącaniu regionalizmów czy wiejskości w mowie. Nie wszystko, co jest w oryginale, musi zostać spolszczone; lepiej utracić część w tłumaczniu, niż zabić spolszczeniem. Japońskie postaci mówiące polską gwarą bardzo by mnie raziły. Czytał tu ktoś „Władcę Pierścieni” w tłumaczeniu Łozińskiego?
Poza tym używając regionalizmów można niechcący alienować niektórych czytelników. W FMA JPF-u (skoro już tu jest przywoływany) przeszkadzało mi słowo „wuja”. Nie znałem go wcześniej (pochodzi bodajże z wielkopolski) i dziwnie się czytało, jak Ed go używa.
Jako tytuł wolałbym raczej samo „Silver Spoon”, ale podtytuł mi nie przeszkadza.
-
- Status: Offline
Hahaha, ja mam nadzieję, że będzie miał wieprzowinka na imięvon Gikkingen pisze:Mnie się prosiakowi widzi imię Kotlecik.
A co do regionalizmów, to w sumie jakby sie nad tym zastanowić, to Arakawa, mogła dać, kilka scenek typu, że oni tam będą mówić w gwarze regionalnej, hachiken nic nie kuma i się pyta kogoś co oni mówią. Wtedy i u nas kłopot za takowymi nie byłby problemem
Poza tym może używać po prostu nie tyle regionalizmu, typu mowa góralska, czy śląska, tylko po prostu wiejska, coś a la to wspomniane juz tutaj "sami swoi". Tam mówią jakąś gwarą regionalną tylko zwykłym wiejskim żargonem. I jakoś no mam przynajmniej nadzieję,że znaczna większość wie o czym mówią.
-
- Status: Offline
Czytałam przekład Łozińskiego, przyznaję, że Radostek mnie dobijał. Z drugiej jednak strony z jakiegoś powodu miał na imię Merry i fakt ten czytelnikom tłumaczenia Skibniewskiej umyka. To akurat przykład specyficzny bo chodzi o imię, a uważam imion się tłumaczyć nie powinno.von Gikkingen pisze: Jestem przeciwny wtrącaniu regionalizmów czy wiejskości w mowie. Nie wszystko, co jest w oryginale, musi zostać spolszczone; lepiej utracić część w tłumaczniu, niż zabić spolszczeniem. Japońskie postaci mówiące polską gwarą bardzo by mnie raziły. Czytał tu ktoś „Władcę Pierścieni” w tłumaczeniu Łozińskiego?
Nie zgadzam się jednak z tym, żeby tłumacz miał po prostu ignorować to, że jakaś postać wysławia się inaczej niż pozostałe (używając jakiejś japońskiej gwary), bo czytelnicy by na tym tracili. Myślę, że w takich sytuacjach powinien być zastosowany "specialny" styl wypowiedzi. Ciekawie wyszło to w przypadku Soraty z "X" (wstawki "tej"+ bardzo potoczny styl), mówił inaczej, bawił i jeszcze dodawało to mu charakteru. Gwary regionalne są, w moim odczuciu, słabym rozwiązaniem, bo są w dużej mierze niezrozumiałe dla czytelników z innych rejonów kraju (we wspomnianym już "Love Hina" nie rozumiałam większości z tych wypowiedzi, co bardzo przeszkadzało i odbijało się na ogólnej ocenie postaci i serii). Zgadzam się z opinią, że najlepsze byłyby uproszczenia, zmiana składni czy jakieś wiejskie słowotwórstwo i inne stylizacje- powtórka z "Sami Swoi" krótko mówiąc. Ewentualnie jakieś pojedyncze słowa zaczerpnięte z gwary , byle z umiarem, wówczas nawet jeśli część takich odniesień będzie niezrozumiała, to będzie ich na tyle mało, żeby nie irytować czytelnika.
-
- Status: Offline
To i ja się wypowiem.
Moim zdaniem żarty powinny być tłumaczone, bo, jak sama nazwa wskazuje, mają śmieszyć. A jak zostaną przełożone (czy ze Zgagą, Dodą, czy z Jaśkiem z Katowic), to już zależy tylko od samego tłumacza.
Regionalizmy - tak, musowo. Czy zrobić z tego gwarę śląską? Cóż... Taaak~ Silesian is the only true answer...
W Love Hina to wyszło i miało się dobrze. W kilku innych mangach (różnych wydawnictw) również zastosowano ten zabieg i też to wyszło, i też miało się dobrze.
Nie trzeba przecież stosować hardcorowych śląskich pojęć typu aszumbeher czy kotloki.
Z drugiej strony typowo śląskie wstawki (nieśmiertelne "idź po wiadro sztromu") mogą stanowić podstawę niejednego, ciekawego żartu.
Edit: Dla ciekawskich mogę dodać, że kilka dni temu światło dzienne ujrzała pierwsza gra w OFICJALNEJ profesjonalnej śląskiej wersji językowej. Wydał ją CD-Projekt.
Moim zdaniem żarty powinny być tłumaczone, bo, jak sama nazwa wskazuje, mają śmieszyć. A jak zostaną przełożone (czy ze Zgagą, Dodą, czy z Jaśkiem z Katowic), to już zależy tylko od samego tłumacza.
Regionalizmy - tak, musowo. Czy zrobić z tego gwarę śląską? Cóż... Taaak~ Silesian is the only true answer...
W Love Hina to wyszło i miało się dobrze. W kilku innych mangach (różnych wydawnictw) również zastosowano ten zabieg i też to wyszło, i też miało się dobrze.
Nie trzeba przecież stosować hardcorowych śląskich pojęć typu aszumbeher czy kotloki.
Z drugiej strony typowo śląskie wstawki (nieśmiertelne "idź po wiadro sztromu") mogą stanowić podstawę niejednego, ciekawego żartu.
Edit: Dla ciekawskich mogę dodać, że kilka dni temu światło dzienne ujrzała pierwsza gra w OFICJALNEJ profesjonalnej śląskiej wersji językowej. Wydał ją CD-Projekt.
Ostatnio zmieniony czw wrz 05, 2013 9:45 am przez Sledziu_w, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości