Ayako już jest!

Kochani!

Dostaliśmy naszą ostatnią nowość Pyrkonową 🙂

Ayako już jest!

Japonia, rok 1949. Do kraju powraca Jirou Tenge, tajny współpracownik amerykańskich władz okupacyjnych.
Oficjalnie udaje się do niewielkiej miejscowości Yodoyama, w regionie Tohoku, gdzie leżą ziemie jego ojca. Nie zamierza jednak poświęcać się rodzinie, otrzymał już bowiem pierwsze zadanie. Ma zlikwidować chłopaka, swojej siostry, Naoko, który, podobnie jak ona, jest zaangażowany w działalność ruchu komunistycznego.
W noc morderstwa, gdy usiłuje uprać zakrwawioną koszulę, zostaje zauważony przez służącą Oryou, i kilkuletnią siostrzyczkę, Ayako. Jirou wie, że musi pozbyć się niewygodnych świadków…
Jakiś czas później Dyrektor Japońskich Kolei Państwowych zostaje przejechany przez pociąg. Wypadek w zadziwiający sposób przypomina morderstwo ukochanego Naoko…
Tymczasem okazuje się, że Ichirou, najstarszy syn głowy rodu Tenge, ulegając namowom ojca, czasami “wypożycza” mu swoją żonę. W zamian Sakuemon obiecuje zapisać pierworodnemu cały majątek.
Czyim dzieckiem jest mała Ayako? Jaką decyzję w jej sprawie podejmie rodzina, chcąc za wszelką cenę zatuszować zbrodnię Jirou i nie dopuścić do skandalu?

→ Ayako jest już do kupienia w naszym sklepie: KLIK
→ W sklepach komiksowych/księgarniach/Empikach tomiki pojawią się około 29 kwietnia.
→ Przedpłaty zostały już wysłane.

KOCHANI!

Od jutra, ze względu na wyjazd na Pyrkon, sprzedaż stacjonarna oraz wysyłka zamówień zostaje wstrzymana.

Wysyłkę zamówień wznowimy w poniedziałek 29 kwietnia.

 

14 odpowiedzi na “Ayako już jest!”

  1. Łukasz.T pisze:

    Nie mogę się doczekać, gdy dorwę tomik w swoje łapki ^^

  2. Max pisze:

    Drogie Waneko. Nie jestem fanem tego tytułu, a Clampa mam już w dwóch wydaniach, także za polskie podziękuję, ale mam takie pytanie – ile jeszcze będzie zapowiedzi urodzinowych? Dwie, więcej, a może tylko jedna?
    Wiemy, że nie Chcecie wydać nic od Takahashi. A Bara no tame ni, Anatolia Story, Hokuto no Ken, Blade of the Immortal, Bastard, Marmalade Boy? Jest jakaś szansa na któryś z tych klasyków? (przypominam o możliwości wydania dłuższych tytułów w wersji 2 w 1).
    Czy nie czekać na nic z powyższych od Was i zamówić z zagranicy? 🙂

    • Sinna pisze:

      Nie ma szans, nie wydadzą (bo > wpisz dowolny powód. Wymówka zawsze się znajdzie).
      Bara no tame ni to 16 tomów, Marmalade boy to jedynie 8, a resztę można by spokojnie wydać w wersji bunkobanów, ale po co, nie, bo coś tam.
      Lepiej inwestować w gejozę, oraz shoneny, bo to łatwy hajs xD

      • Mr.Chiquita pisze:

        Nie przypominam sobie żadnej wymówki Waneko. Zawsze używają solidnej argumentacji, typu “obawiamy się niskiego zainteresowania, nie chcemy dopłacać do interesu”. Należy się cieszyć, że w ogóle odpowiadają na tego typu pytania. Że im się chce. Większości innym się zazwyczaj nie chce.

        Zarzut, że wydawnictwo nie powinno tak stawiać na dochód. Można skomentować tylko gromkim śmiechem. 😁

        Nawet ciężko wyobrazić sobie sytuację, w której zaprzepaszczają dorobek tych 20 lat, i wypuszczają na rynek takie serie dla 100 osób. Nikt nie jest tak głupi. 😛

        • Sinna pisze:

          Jasne, argumentacja typu “ojej, ta manga ma za dużo tomów, to my jej nie wydamy” (a konkurencja jakoś nie ma z tym problemu i wydaje długie serie, pomijając już wersje typu omnibus, które są wygodne i sprzedałyby się szybciej), oraz – “ta manga już nie jest najnowsza, młodszym czytelnikom nie spodoba się kreska” (podczas gdy wydawana jest taka Ayako, oraz dużo innych tytułów, które graficznie pozostawiają wiele do życzenia) – to jest baardzo silna argumentacja xD

          Jasne, że nikt do interesu nie będzie dopłacał.
          Tylko Zauważ też, drogi Mr. Chiquita, że czytelnicy mang to zarazem klienci, którzy te mangi kupują, za darmo ich nie dostają i jeśli nie dostaną po polsku tytułów, na które czekają – to kupią je na przykład po angielsku i to nie oni na tym stracą, tylko wydawnictwa.

          Plus dwa ostatnie przykłady – JPF ogłosiło wyczekiwanego przez wiele osób Slime’a, po czym zrobiło tragiczne tłumaczenie tytułu (o ich słabych wydaniach mang jako takich już nie wspomnę) , olewając zupełnie prośby swoich klientów i wygląda na to, że ci klienci wersji JPF nie kupią (vide fp na fejsie).

          Numer dwa – Waneko ogłosiło Fruits Basket i dużo osób już ma tą wersję po angielsku (drogą, ale bdb wydaną i wartą swojej ceny) i jeśli Waneko wyda ten tytuł gorzej od Yen Pressu – to ci, którzy kupują wersje ang – wersję Waneko już nie kupią (ja również).

          Tak to działa. Mnie to nie przeszkadza (choć nieco irytuje to, jak często nas, czytelników w Pl sie olewa) ale spoko. Najwyżej kupię inne wersje xD
          Miłego dnia 🙂

          • Wampanella pisze:

            “olewając zupełnie prośby swoich klientów” I dobrze, że nie słucha dzieciarni. Hejt też był na tytuł “Służąca przewodnicząca”, ale przez ten rozgłos sprzedała się najlepiej z shoujo. Tak więc…

          • Mr.Chiquita pisze:

            @Sinna:
            Nie rozśmieszaj mnie. Naprawdę nie widzisz różnicy, między Ayako, a tytułami, które ty proponujesz? Podpowiem – długość w tym wypadku ma ogromne znaczenie. Do tego dochodzi prestiż Tezuki. To jest taki autor, którego każdy wydawca mangowy na świecie chce mieć w swoim portfolio. A, taki np. “Miecz nieśmiertelnego” miał już swoją szansę i jej nie wykorzystał. Nie wyobrażam sobie, żeby w obecnych realiach rynkowych ktokolwiek wydał coś z tej listy, w dodatku jeszcze w wydaniu łączonym.

            To ty zauważ, że Polski rynek nie jest na tyle chłonny, żeby przyjąć każdy tytuł. Tacy jak ty, mają zbyt wygórowane wymagania. Chcesz kopii rynku angielskiego, i żebyśmy byli tak samo traktowani. Tak to niestety nie działa i nigdy nie będzie możliwe. Chyba, że mangi nagle zyskają na popularności i średni nakład będzie liczony w dziesiątkach i setkach tysięcy egzemplarzy. A, nie w góra kilku tyś. Wtedy może będzie podobnie.

            I owszem, polskie wydawnictwa na pewno tracą na ludziach kupujących za granicą. Ale nakłady, jakie trzeba włożyć w zmianę tego stanu rzeczy, jest niestety niewspółmierny do zysków. “Taki mamy klimat” – jak to mówią. 😀

    • Mr.Chiquita pisze:

      Mam nadzieję, że kolejny urodzinowy tytuł nie będzie już shoujo. Idealnie pasowałaby tutaj kontynuacja GTO, czyli GTO: Paradise Lost. Nie ma dużo tomów (jak na razie), podstawka im się sprzedawała, no i ludzie nadal mają do niego spory sentyment.

      • Max pisze:

        Mr. Chiquita – jeśli Waneko nie chciało zrobić dodruków, ani reedycji GTO (a były prośby czytelników o to) to wątpię, aby wydali kontynuację tytułu.
        Ja mam nadzieję (chociaż już nie powinienem, bo widzę, jak się mają propozycje czytelników deo tego, co wydawnictwa chcą wydawać), że pojawi się jednak coś z tego, co napisałem powyżej.
        Polski rynek mangowy na przełomie tych 20 lat dość się rozwinął, to prawda. Jednak niektórym wydawnictwom tzw. sodówa uderzyła (nie o Waneko akurat chodzi) i mają w zwyczaju olewać nas, czytelników.
        Zatem niech wydaja dla siebie, zero problemu.
        Ja, na ten przykład, na miesiąc wydaję na same mangi (bo nie jest to moje jedyne hobby) tak między 400 a 700 pln (czasami jest haul, to zależy).
        Tylko że po polsku kupuję od dłuższego czasu tylko jeden tytuł, BSD (mang pl mam jako takich kilka, a po angielsku, oraz japońsku kilkadziesiąt tytułów).
        Wnioski Wyciągnij sobie sam. Pozdrawiam.

        • Mr.Chiquita pisze:

          @Max:
          Przecież były dodruki GTO. Dopiero później, gdy minęło już sporo czasu od premiery pierwszych tomów, nie chcieli już ich robić. Generalnie, GTO dobrze im się sprzedało i kilkukrotnie na swoim forum pisali, że są zainteresowani wydaniem kontynuacji. Myślę, że teraz jest dobra pora na ten tytuł.

          Wydawnictwa chcą wydawać propozycje czytelników, najlepszych przykładem Furuba. Twój problem jest jednak taki, że proponujesz rzeczy zbyt niszowe. Większość tych mang, o których wspominasz wyżej, miałaby problemy ze sprzedażą obecnie nawet w samej Japonii. 😛

          Śmiem też wątpić, żeby któremuś wydawnictwu uderzyła sodówka. Raczej trzymają się mocno rzeczywistości. Polski rynek, mimo że ostatnio się rozwinął, to nadal niewiele znaczy. Niektóre mangi potrafią mieć nakład poniżej 1 tyś. egzemplarzy. Zatem, wydawnictwa muszą bardzo uważać co wydają, żeby za dużo nie wtopić. Czytelnicy po prostu chcą za dużo. Gdyby robili, tak jak ty chcesz, to szybko poszli by z torbami, i dawno już by było po rynku.

          Z tego co piszesz, nasuwa mi się tylko jeden wniosek: Mało kupujesz, dużo wymagasz. Nie widzę powodu, żeby musieli się zbytnio przejmować tym co piszesz. 😉

          • Max pisze:

            Zatem nie Zrozumiałeś chyba tego, co napisałem.
            Owszem, uderzyła sodówa co poniektórym – widzę to po zachowaniu zwłaszcza jednego wydawnictwa, które ma kompletnie gdzieś opinie czytelników i nawet się tym chwali (już daruję sobie nazwę, ale jeśli Czytasz komentarze pod postami na fp na fejsie, to może Zgadniesz).
            Zrobimy to, co chcemy, wydamy tak, jak chcemy i to, co chcemy. A wy i tak kupicie – tak brzmiały, czasami dosłownie, ich ostatnie, aroganckie odpowiedzi. No to niech poczekają, a zobaczą (widziałem wypowiedzi również czytelników) czy nadal będą kupować ich mangi.
            Stosunek firmy do klienta jest bardzo ważny – piszę to jako właściciel firmy właśnie. Klient niezadowolony zmienia dostawcę tego, czy tamtego, a jak ma taki wybór, jak obecnie – to problem może mieć jedynie z nadmiarem.
            Kupuję dużo mang. Przede wszystkim zagranicznych. Z bardzo prostego powodu – wydawnictwa polskie za bardzo nie wydają tego, co jest na mojej liście, a ja nie kupię jakiejś mangi (serii) tylko dlatego, ze jest po polsku.
            Nie wymagam nic od wyżej wymienionych. Ja tylko pytam (jak widać, nawet im się nie chce udzielić odpowiedzi, brawa za politykę firmy).
            Niech robią, co chcą, tylko niech potem nie płaczą, że im jakiś tytuł się nie sprzedaje, albo fani czegoś nie kupują (no, bo jak czekali wiele lat, to im się odechciało i kupili w innym języku mangę, to logiczne).
            Tyle w temacie. Pozdrawiam.

          • Sinna pisze:

            Mr. Chiquita – widzę różnicę. Ale podałam konkretne przykłady, dotyczące konkretnego tematu, zatem Przeczytaj jeszcze raz, co napisałam, bo chyba się nie zrozumieliśmy 😀
            Tak, oczywiście, że chciałabym, aby polscy czytelnicy mangi byli tak samo traktowani, jak ci za granicą. Niekoniecznie z USA – ale z Francji, czy Niemiec, na przykład. Też mają dużo tytułów (niektórych nawet nie ma po angielsku) i nieco inne podejście do czytelnika.
            Wiesz, kilka lat temu kupowałam raz na cztery tygodnie z sześć tytułów mang po polsku. Bo były wydawane te, które chciałam mieć. A teraz – zmienił się chyba target wydawnictw i widzę tylko 3 rodzaje mang, jakie wydają – ecchi, słabe shoneny i dużo gejozy.
            Dla mnie to przykre – bo wolałabym mieć mangę po polsku (inny odbiór), na lepszym papierze itd.
            Ale mówi się trudno i zamawia się kolejne dwadzieścia tomów po angielsku na book depository 😀

          • Mr.Chiquita pisze:

            Zakładam, że chodzi o JPF. Nie wydaje mi się, żeby musieli brać pod uwagę bzdurne opinie NIEKTÓRYCH czytelników. Fandom jest po części rakiem. Ma głupie przyzwyczajenia z amatorskich i nielegalnych tłumaczeń. I nie potrafi nic ponadto przyjąć do wiadomości. JPF w kwestiach tłumaczeń, jest konsekwentny jak mało kto. I ja za to ich bardzo cenię.

            Wybacz, ale nie jestem w stanie brać na serio wszystkiego, co piszesz. To są takie gł…. ekhem, niepoważne rzeczy. Akurat brałem udział w tej dyskusji o “Slime”. I nie przypominam sobie żadnej aroganckiej wypowiedzi. Rzeczowo i ze znajomością tematu (“dlaczego”, “jak” i “po co”) wypowiadał się sam jeden z ich głównych tłumaczy. Czytelnicy o których wspominasz, nic sensownego nie napisali. Ich pretensje można by podsumować w ten sposób: “Chcem tak, bo tak mi pasuje. Guzik mnie obchodzi, co tam piszecie”. I tyle.

            Właściwie niepoważne jest pisanie ” nie kupię, bo mi kilka literek w tytule nie pasuje”. To zwykła wymówka. Ludzie, którzy zazwyczaj tak piszą, i tak pewnie by nie kupili. Jeśli nie ten, to znaleźli by inne powody.

          • Mr.Chiquita pisze:

            @Sinna:
            Rynek francuski jest bardziej rozwinięty od angielskiego, więc nic dziwnego. Natomiast niemiecki też jest bardzo duży. Znacznie większy od polskiego i o innej specyfice. Tam mangi stanowią większość rynku. Praktycznie nie miały żadnej konkurencji ze strony rodzimych artystów, i amerykańszczyzny. Z kolei w Polsce są nadal w mniejszości. Mangi kupują głównie młode kobiety, które najbardziej cenią Boys Love. Wydawnictwa zawsze wydają to, co jest najpopularniejsze, to co się najlepiej sprzedaje. Nie ma kompletnie sensu robić Waneko o to wyrzutów. Taka ci u nas specyfika, takie gusty. Nie sądzę żeby nagle zmienił się target. Po prostu wydawnictwa nauczyły się na błędach z przeszłości i lepiej dopasowują się do rynku.

            Obecnie obserwujemy spory ruch w kierunku wydań kolekcjonerskich. Wydawcy sprawdzają, czy warto nimi na dłużej się zainteresować. Jak się nie przyjmą, to pójdą w odstawkę jak LN’ki.

Skomentuj Max Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.