Konkurs Welcome to the N.H.K. – 3 miejsce

Trzecie miejsce w naszym konkursie Welcome to the N.H.K. solidarnie zajęły dwie prace. Na początku planowaliśmy wyłonić tylko trzech laureatów, ale przy takiej ilości fajnych i pozytywnie zakręconych prac nie było to  możliwe. Dlatego nieznacznie zwiększyliśmy pulę nagród, aby móc nagrodzić 4 prace.

Ale dość już o tym, przejdźmy lepiej do ogłoszenia tego, które z nadesłanych do nas prac wylądowały ex aequo na najniższym stopniu podium i załapały się na darmowy 1 tom mangi Welcome to the NHK, której premiera będzie miała miejsce w sierpniu…

3 miejsce – Karolina Kaźmierkiewicz i jej manga pod tytułem “Otakowe skutki picia wódki”

 

A kolejna z nagrodzonych prac to…

 

3 miejsce – opowiadanie “Historia pewnego hikikomori i mała rewolucja w stylu jego życia”  autorstwa Mateusza Krajewskiego.

 

Paczka przyszła zgodnie z zapowiedzią na stronie firmy kurierskiej. Facet, który ją przyniósł trochę się zdziwił, kiedy kazałem mu podać pokwitowanie do podpisania pod drzwiami i zostawić przesyłkę pod nimi a potem odejść, jednak wszystko poszło sprawnie. Taki też komentarz wystawiłem kontrahentowi na allegro. „Wszystko poszło sprawnie”. Chyba mu się spodobało, bo w zamian dostałem identyczny.

Tak czy inaczej, położywszy paczkę na podłodze w pokoju i rozpakowawszy ją, zabrałem się do przeczytania instrukcji. Była krótka i treściwa. „Rozpuścić w wodzie i wypić”. Niezbyt skomplikowane, czyli w sam raz dla mnie. Zazwyczaj, kiedy instrukcje obsługi czegokolwiek były długie i wyjątkowo nudne, darowałem sobie ich lektury, zaglądając do nich tylko jeśli coś w zmontowany przeze mnie urządzeniu zaczynało się palić lub iskrzyć.

Wysypałem biały proszek z małej, foliowej torebki do kubka z wodą i rozmieszałem go. Tak właściwie podczas zakupu tego środku nie kierowały mną żadne głębsze cele. Będąc pod jego wpływem nie zamierzałem komunikować się ze zmarłymi lub badać jaźnie sąsiadów tym bardziej, że ci byli dość dziwni. Pani mieszkająca naprzeciw codziennie spraszała do siebie podstarzałych amantów, z kolei pięćdziesięcioletni facet pode mną oglądał codziennie Atomówki. Brr, strach pomyśleć, co dzieje się w ich umysłach.

Oczekiwałem jedynie ciekawych wrażeń. Jednak takich przeżyć, jakie spotkały mnie wskutek spożycia tych „magicznych ziółek” nigdy bym się nie spodziewał.

Za jednym razem wypiłem całą zawartość kubka. Odłożyłem go na podłogę i czekałem. Dziesięć sekund, trzydzieści, minutę, dwie i nic. Żadnych efektów. Nie kręciło mi się w głowie, nie widziałem jednorożców. Zacząłem już myśleć, że dałem się nabrać i kupiłem jakieś gówno. Ta teza była dość prawdopodobna zważając na to, że napój smakował trochę jak ten proszek musujący z Zozoli. No cóż. To tylko dwadzieścia złotych. Następnym razem będę musiał być bardziej ostrożnym.

– Henryk?

Musicie wyobrazić sobie zdziwienie na mej twarzy, kiedy znajdując się w zupełnie pustym pokoju usłyszałem swoje imię. Siedząc przy uruchomionym komputerze i wykonując na oślep serię kliknięć po oknie przeglądarki, natychmiast wyłączyłem stronę z filmami porno,

po czym rozejrzałem się wokół. Drzwi od pokoju były zamknięte. Nikogo poza mną w nim nie było. Więc kto?

– Henryk, to ja.

Przełknąłem ślinę i wstrzymałem oddech. Spojrzałem na ekran monitora. Na pulpicie jako tapeta widniała grafika Sakury z Naruto w dość nieprzyzwoitej pozie, uwydatniającej jej krągłości. Poza tym nic nie zwróciło mojej uwagi.

– Kim jesteś? – zapytałem ostrożnie, kierując pytanie w pustą przestrzeń. Może zbzikowałem i zacząłem słyszeć głosy? Mój boże, dlaczego nie posłuchałem pani na wudeżecie. Kobieta mówiła, że porno jest złe i niszczy psychikę. Poza tym, miała niezłe pośladki. Po jej lekcjach zamykałem się w kabinie w męskim wucecie i dokonywałem niecnych aktów masturbacji, wyobrażając ją sobie w jednoznacznych okolicznościach. Panie, wybacz mi!

– Jestem L. – rozległ się głos.

Szczęka mi opadła. To był jakiś kiepski żart, albo, albo… TO BYŁ EL!!!

Nagle Sakura i jej zgrabne ciało zniknęły z monitora a na ich miejscu pojawiła się znana mi eLka w gotyckiej czcionce, czarna, na białym tle. Chciałem coś powiedzieć, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Cóż, postanowiłem po prostu się przywitać. Ale jak? Po japońsku? Nie, przecież L mówił wcześniej w moim ukochanym języku… Cholera! Postanowiłem zabłysnąć i mruknąć coś w tym orientalnym języku, jednak wyleciało mi z głowy, jak powinno zabrzmieć powitanie, dlatego palnąłem coś gorzko, zdając sobie jednocześnie sprawę z nietrafności tych słów:

Yagaru Eru! – Co za upokorzenie. Nieważne, L odezwał się z powrotem, więc chyba do cna się nie zbłaźniłem!

– Henryku, mój kontakt z tobą jest ostatecznością. Sądziłem, że poradzę sobie z tym sam, jednak będę potrzebował twojej pomocy. – Na słowa ‘twojej pomocy’ banan na mojej twarzy osiągnął niewyobrażalną rozpiętość. – Świat jest w niebezpieczeństwie. Jesteś niezbędny, aby przeciwstawić się złu, jakie mu zagraża.

To było niewiarygodne. Przemawiał do mnie L, ten genialny detektyw z „Kajetu Zabijania”! Czułem się tak podekscytowany, że z trudem ukrywałem swą radość. Wreszcie los przyzwolił na spotkanie dwóch wspaniałych osób, czyli mnie i Ryjuzakiego. Będziemy mogli razem współpracować i rozwiązywać zagadki, pogrążać tajne korporacje i pomagać biednym i głodującym! Świecie, nadchodzę! Jaki pseudonim powinienem przybrać? Niezłomny Wojownik o Dobro? Pan Wszelakich Cnót? Eh, przyjdzie na to czas! Teraz liczą się konkrety.

Niepewnie przysunąłem twarz do monitora, przyglądając się wielkiej literze L majestatycznie bytującej na ekranie.

– Em, L? – Rzuciłem.

Odpowiedź przyszła dopiero po chwili. To oczywiste – geniusz Ryjuzakiego musiał przemyśleć moją monosylabę, poddać ją dogłębnej analizie, wysunąć stosowny wniosek i sformułować jakże genialną w swej prostocie odpowiedź:

– Tak?

Chrząknąłem, nim zabrałem głos.

– Tak właściwie to ty, em, gdzie jesteś?

Detektyw ponownie pozostawił mnie w chwilowej niepewności, by odpowiedzieć dopiero po czasie:

– W twoim komputerze. – Jak irracjonalnie ta odpowiedź zabrzmiała, tak mój otumaniony umysł nie miał nic przeciw.

– A, okej, w porządku. – L jest w moim kompie. Spoko. Coś jednak podtrzymywało mnie w niepewności. Skoro tam przebywa, to… Co widzi? O NIE!!! Pornosy. Czy on wie, że ja tak często…?! Cholera, cholera, szlag! – Słuchaj, L. To, co tam znajdziesz, w moim komputerze, to nie zwracaj na to uwagi większej. Wiesz, często muszę dzielić się komputerem z… yyy, sąsiadem. I wiesz, on robi na nim różne dziwne rzeczy. Więc gdybyś znalazł coś nienormalnego, to musisz wiedzieć, że ja… – Chciałem stosownie się wytłumaczyć, niejako przeinaczając co poniektóre fakty, jednak L mi przerwał.

– To nie ma teraz znaczenia. – Właśnie, kurde! To, czy nałogowo oglądam pornosy z ponętnymi blondynkami i hentajce nie ma większego znaczenia w obliczu globalnego zagrożenia. Pieprzyć nieusuniętą historię przeglądarki! – Przejdźmy do twojego zadania.

Nagle telewizor stojący na szafce za moimi plecami błysnął. Odwróciłem się, by dostrzec, że ten zupełnie sam się włączył. To przypominało scenę z tego horroru, „Okrąg” czy „Romb”, zresztą, to mało istotne. Czy powinienem się bać?

Wstałem z obrotowego krzesła i zrobiłem kilka kroków, kiedy w telewizorze pojawiła się pewna postać. Początkowo nie mogłem jej rozpoznać, lecz po chwili już wiedziałem, kogo moje oczy widzą. To Rajt Jagami, kolejny bohater „Kajetu Śmierci”! Co za dziwny zbieg okoliczności. Co on może tu robić? Jego obecność z pewnością ma związek z eLem badającym teraz zawartość mojego twardego dysku.

– Henryku, witaj. – Powiedział Jagami, uśmiechając się do mnie. Trzech, włącznie ze mną, geniuszy w jednym pokoju! Czy ściany wytrzymają pod naporem tak wielkiego intelektu? Zerknąłem przelotnie na jedną z nich – była cała. W porządku. – O, widzę, że ta żmija już mnie uprzedziła! – Warknął Rajt, wskazując gwałtownym ruchem dłoni na monitor za moimi plecami. Wtem litera L zniknęła z niego a w zamian pojawił się sam Ryjuzaki.

– Jak śmiesz się tu pokazywać, ty podły i dwulicowy kłamco! Henryk jest mój, byłem pierwszy, znajdź sobie innego murzyna! – Zawrzał L. Nigdy nie widziałem go tak wzburzonego. W serialu wyglądał na cichą i spokojną osóbkę. Cóż, pozory mylą. – Henryk, wyłącz go! Nie pozwól zmanipulować się tej kanalii!

– Nie powstrzymasz mnie, wstrętna gnido, nierobie jeden! Udało mi się za pierwszym razem i uda mi się teraz. Henryku, musisz zdecydować. – Rajt spuścił trochę z tonu i zwrócił się z pełną powagą do mnie. – Czy pozwolisz, by po ulicach spacerowali zbrodniarze, gwałciciele i ludzie uzależnieni od pornografii, stanowiący niewyobrażalne niebezpieczeństwo?

Zrobiłem się czerwony jak burak. Jezus Marian, skąd on wie?! Przecież telewizor był czysty, odkąd odtwarzacz VHS się spieprzył a ja wyprzedałem wszystkie kasety z filmami dla dorosłych. Przecież to było jakieś dwa lata temu. Kso!

– Masz rację, Rajt. – Postanowiłem udawać Greka. Nigdy nie byłem w Grecji, ale ponoć u nich wszyscy zgrywają Greków. Cóż, taki naród. – Nie można do tego dopuścić.

– Nie, głupcze! – Wtrącił L. – Nie możesz mu ufać! Ten zdradziecki łgarz jest totalnym psycholem, któremu nie wolno wierzyć! Ja uwierzyłem i teraz co? Siedzę w komputerze wypełnionym po brzegi pornografią. Choć, nie powiem, te wszystkie panie są diabelnie atrakcyjne. Hm…

W pokoju zapanowała dziwna cisza. Spoglądałem to na zamyślonego Ryjuzakiego, to na Jagamiego z uniesioną brwią wbijającego spojrzenie w monitor.

– L, zmieniłeś się. – Stwierdził niedoszły bóg Nowego Świata, wyrywając detektywa z jego głębokich przemyśleń.

– Och, gdybyś tu wylądował, mówiłbyś takie same rzeczy, ba, nawet nie zdecydowałbyś się na ujawnienie, w przeciwieństwie do mnie! – L z pewnością wiedział o czym mówił. Zazwyczaj starałem się ściągać pornosy z jak najbardziej atrakcyjnymi paniami. Takie o bardzo krągłych piersiach, niewinnych rysach twarzy, zacnym tyłku i… O czym to ja…

– Rajuś? – Ten głos należał do kobiety. Nie mogłem początkowo dosłyszeć, skąd się rozchodzi, dopiero kiedy kobieta odezwała się po raz kolejny zauważyłem, że przemawia z ekranu aparatu cyfrowego stojącego na parapecie. – Rajusiek!

– Kobieto, nie mów tak do mnie! – Zgasił ją Jagami. – Jestem Rajt, poważny złoczyńca i kreator Nowego Porządku Świata, w skrócie eN-Pe-eŚ. Rozumiesz?

Przyjrzałem się bliżej aparatowi cyfrowemu i dopiero teraz ją rozpoznałem – to była Misa! Misa Ałmame, urodziwa modelka i dziewczyna Rajta. Ona też tutaj?

– Henryś, strasznie przystojny z ciebie chłoptaś, wiesz? – Uśmiechnęła się po kociemu, mrużąc oczy i unosząc kąciki ust ku górze. Ja zaczerwieniłem się i podrapałem po głowie.

– No, ten teges… Dziękuję. – Odparłem, szczerząc się. Ukradkiem dostrzegłem Rajta, najwyraźniej bardzo niezadowolonego ze słów Misy.

– Może miałbyś ochotę na jakieś spotkanko po tym wszystkim? Randka w ciemno? Noc w Love hotelu? Macie tu takie? To naprawdę piękny kraj! Och, będzie wspaniale bliżej cię poznać. – Z każdym jej słowem twarz Jagamiego stawała się coraz mniej przyjazna. Wyglądał jak wściekły byk.

– Dość! – Krzyknął, przerywając Misie. Nawet L, który na chwilę zniknął z kadru, chwycony za ramię przez jakąś aktorkę jednego z filmów na komputerze, powrócił, by zbadać, co się stało. – Po co tu przybyłaś?! – Kontynuował Rajt. – Nie jesteś mi już więcej potrzebna!

– A nie mówiłem. – Wtrącił Ryjuzaki. – Ten rudy lis wykorzystuje każdego a po wszystkim traktuje go jak worek z ziemniakami! Henryku, nie daj mu się.

– On już wybrał! Wybrał moją stronę. Stronę prawa i dobra. Stronę sprawiedliwości! Nadszedł czas na rewolucję. Nie możemy dłużej zwlekać. To najlepsza okazja, by wziąć widły w dłoń i ruszyć na budynek Sejmu, przyczółku wszelkiego zła.

– Rajuś, nie opowiadaj głupot. – Powiedziała Misa. – Jak ostatnim razem te wszystkie twoje misterne plany się skończyły? Nie pamiętasz?

– Zamilcz, kobieto!

– Nieładnie tak mówić do damy. – Rzucił L.

– Odezwał się, aseksualny wrak człowieka! – Odparował Rajt.

– Nawet nie wiesz jak bogate życie towarzyskie prowadzę od tych kilku dni, od kiedy siedzę w komputerze Henryka!

– Wolę sobie tego nie wyobrażać!

– Henryś, to jak z tym spotkaniem?

– Kobieto, zostaw go w spokoju bo wyjdę z tego pudła i pokażę ci, gdzie twoje miejsce!

– Przy garach? – Dopowiedział Rajtowi Ryjuzaki.

– Jak śmiesz, dysfunkcyjna mendo! – Warknął Jagami.

– Henryś, bardzo cię lubię, wiesz?

Rozbolała mnie głowa. Wkrótce w pokoju rozpętała się burza – Jagami przekrzykiwał eLa, ten starał się drzeć głośniej niż Jagami, Misa co chwila przerywała im propozycjami skierowanymi do mnie. Miałem dość. W agonii podszedłem do telewizora, chwyciłem go obiema rękoma i zrzuciłem na podłogę. To samo zrobiłem z monitorem i, na wszelki wypadek, jednostką centralną. Potem przyszła kolej na cyfrówkę. Misa trochę się opierała, błagając o litość, jednak kiedy urządzenie leżało roztrzaskane na podłodze, zamilkła na zawsze.

I wiecie co? Ktoś mógłby pomyśleć, że kiedy wyrwałem się spod działań tego proszku, widok zniszczonego kompa, telewizora i aparatu wprawił mnie w niewyobrażalną złość i zdenerwowanie. Nic bardziej mylnego! Tak naprawdę po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem spokój. Okazało się, że nie potrzebuję już pornoli, odkąd straciłem do nich dostęp. Przez kolejne dni wracałem do normalnego życia, aż któregoś dnia – stosownie się przygotowawszy – po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna wyszedłem na zewnątrz swojego mieszkania. Chmury, słońce i przyroda wyglądały wspaniale.

I tak o to skończyła się ta pokręcona historia.


 

5 odpowiedzi na “Konkurs Welcome to the N.H.K. – 3 miejsce”

  1. kirasama20 pisze:

    BUAHAHAH xD dziękuję! Doznałam obecnie szoku xD

  2. Late. pisze:

    Manga bombowa! Uśmiałam się, wg mnie najlepsza praca 😀

  3. Lisa pisze:

    Opowiadanie Mateusza jest świetne, super się czytało 😉

  4. nodame pisze:

    Zgadzam się, manga świetna – Gintoki na końcu wymiata! 🙂 Opowiadanie zresztą też, gratuluję i wygranej, i talentu.

    P.s Swoja drogą, co do mangi wkradł się błąd, Shinpachi, nie ShiMpachi 🙂

  5. kirasama20 pisze:

    GOMENASDAI ZA TEN BŁĄD GOMENASAI Wybaczcie mi! T^T

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.